Od kilku miesięcy na świecie szaleje pandemia. Od jakiegoś czasu postanowiłem wykorzystać ten czas jak najlepiej. Skoro chwilowo nie można latać na daleką północ (Norwegia i Islandia jest obecnie niedostępna) postanowiłem poszukać dla Was bliższych ciekawych kierunków. 

W Szkocji byłem kilka lat temu w ramach jednej z pierwszych moich wypraw na motocyklu. Podczas tych kilku tygodni wtedy szczególnie w pamięci zapadł mi jeden rejon, i to nie tylko z powodu torfowego posmaku tamtejszej whisky. Mowa o wyspie Skye i właśnie w tym kierunku postanowiłem się udać na rekonesans nowego pleneru.

Lipcowy piątek. 7ma rano ruszam z Katowic na lotnisko w Krakowie. Mimo wakacji droga w miarę pusta i do portu docieram prawie 3h przed lotem. Nadaję bagaż … tradycyjnie za ciężki. Smutna pani za pulpitem mówi że o jeden kg za dużo i że nie puści. Mam na to już sprawdzony sposób. Najcięższym elementem bagażu są skórzane buty trekkingowe. Wyciągam je i wrzucam do torby zdjęte z nóg trampki. -1,2kg. Pani uśmiecha się i mówi, ze teraz OK, a mnie czeka lot w ciężkich butach, no nic nie marudzę, w końcu po długiej przerwie robię to co kocham i gdzieś lecę.

Ląduję w Edynburgu wczesnym popołudniem. Odbieram samochód i ruszam na zachód. Po drodze mam zaplanowany postój w okolicach Glen Coe. Tam koniecznie chciałem odwiedzić jeden fotograficzny spot znany z kadru bondowskiego Skyfall, oraz wdrapać się na górę Beinn a’Chrulaiste, z której rozpościera się piękny widok na dolinę Glen Coe i wiodącą nią drogę. Przepakowuję namiot z torby do plecaka, ładuję śpiwór, zamykam auto i ruszam w górę. Po ok godzinie drogi załamuje się pogoda i przychodzi ulewa. Szybko wyciągam tropik z namiotu siadam w okolicy kilku samotnych głazów. Narzucam na nie materiał i już mam sucho i ciepło. Mogę przeczekać. Deszcz ustaje po około godzinie. Zwijam tropik i ruszam dalej.  Robi si e już dość późno więc decyduję się że rezygnuję ze wspinaczki na szczyt, przejdę jeszcze jakąś godzinę i rozkładam obóz. Wspiąłem się jakieś 250m nad dolinę i widok jest spektakularny. Szkocja w całej swojej okazałości.

Budzę się rano z obłędnym widokiem na rozpościerającą się poniżej Glen Coe. Wstaje słońce oświetlając delikatnie gęste ciemne chmury. Trzeba się zbierać i ruszać w kierunku mojego celu. Szybkie kilka zdjęć, kilka minut bezruchu pozwalającego napawać się ciszą i pięknem otaczającej mnie przestrzeni. Pakuję namiot i schodzę do samochodu. Ruszamy w kierunku Skye ale wcześniej szkocki punk obowiązkowy. Ruiny zamku Eilean Donnan znanego m.in. z filmu Nieśmiertelny z Seanem Connerym.

Kika kilometrów za zamkiem przejeżdżamy wysokim mostem na wyspę. Zatrzymuję się w okolicach Sligachan, mostu i górskiego potoku który można fotografować na tle strzelistych gór. Dziesiątki wodospadów pozwalają na szaleństwo w szukaniu ciekawych kompozycji. Spędzam tu kilka ładnych godzin po czym jadę na miejsce pierwszego na Skye noclegu – Neist Point. To najdalej na zachód wysunięty kawałek Szkocji na którego końcu osadzono latarnię morską. Kto mnie zna wie że mam do nich pewną słabość.

Kolejny dzień to najbardziej wyczekiwany przeze mnie trekking na Old Man of Storr. Formacja skalna, o której mowa zachwyciła mnie jak tylko zobaczyłem jej zdjęcie, coś na pograniczu fantasy i science fiction. Po drodze do The Storr mijam Welon Panny Młodej (Bride’s Veil Fall), i Loch Fada – loch to po szkocku jezioro.
Trekking na Old Man of Storr zajmuje niecałą godzinę, ale potrafi dać w kość bo robimy w tym czasie prawie 350m podejścia. Warte każdej kropli wylanego potu. Formacja The Storr jest niepodobna do niczego innego co widziałem w życiu. Może trochę do skał na Islandii natomiast kształt czarciej łapy jest niepokojąco fascynujący.

Powered by Wikiloc

Kolejny dzień to plan na kolejne dwa bardzo ciekawe miejsca. Pierwsze to Quiraing, osuwisko ze szlakiem ze wspaniałym widokiem i najbardziej obfotografowanym drzewem w Szkocji. Po 2-3ch godzinach spędzonych na zboczu góry ruszam w kierunku Basenów Wróżek (Fairy Pools) – jak ja uwielbiam te szkockie nazwy, mijając po drodze wodospad Mealt Falls. 
Fairy Pools to długa, głeboka dolina, którą płynie strumień, będący dla Szkotów, miejscem relaksu. Wielu miejscach można spotkać mężczyzn i kobiety raczących się kąpielą w kilkustopniowej wodzie. Ja odważyłem się tylko częściowo, co możecie zobaczyć w jednym z odcinków „Historii Jednego Zdjęcia”

Sam spacer niezwykle przyjemny i łatwy. Całą drogę towarzyszy nam szum wodospadów na tle wysokich gór. Nachylenie jest bardzo niewielkie, a z każdym krokiem góry w oddali rosną coraz bardziej przytłaczając nas swoją wielkością.

Ostatni nocleg. Wyspa żegna mnie przepięknym wschodem słońca. Powoli opuszczam Skye i kierujemy się z powrotem do Edynburga. Szybko pakuję się i ruszam bo po drodze trzeba zdążyć na pociąg o 10:50. Jaki znowu pociąg? Przecież masz samochód. To oczywiste jesteśmy od kilku dni w krainie fantazji i magii, więc właśnie na taki pociąg się spieszymy. Chodzi o jedną z atrakcji zachodniej Szkocji czyli kursujący z Fort William do Mallaig zabytkową lokomotywę parową prowadzącą historyczne wagony. Kadr z Harrego Pottera, który codziennie w okolicach 10:50 przejeżdża przez kamienny wiadukt Glen Finnan.

Comments are closed.